To temat mojej pracy dyplomowej, którą napisałam w minionym roku. Udostępnię niewielką część tej pracy, aby choć w niewielkim stopniu przybliżyć ten kierunek a jednocześnie mój gust malarski.
"Akademizm - żaden chyba termin, spośród tych, jakimi posługiwała się dwudziestowieczna literatura o sztuce, nie miał równie złej sławy". Tak zaczyna swoją książkę Maria Poprzęcka.Wtedy zauważano jedynie jego sztuczność, pompatyczność. Dzieła traktowano jako "wyciskacze łez", demaskowano ukryty za pozornie wzniosłą treścią ostry erotyzm czy infantylną naiwność. Dziś jednak zauważa się, że wśród dzieł akademickich były bardzo dobre i bardzo słabe, że wprawdzie mało było w tym malarstwie oryginalności, ale za to zawsze rzetelne rzemiosło. Przyczyną pejoratywnego widzenia dziewiętnastowiecznej sztuki było w znacznej mierze trwanie romantycznej koncepcji artysty- nie rozumianego przez współczesnego buntownika, tworzącego poza i ponad upodobaniami swego czasu i środowiska. To, co wtedy nazywano "nowoczesnością", było zupełnym oderwaniem się od artystycznego kontekstu epoki. Warto jednak zajrzeć do korzeni. Nazwa "akademia" wywodzi się ze starożytnej Grecji- gaju Akademosa w Atenach, w którym działała szkoła filozoficzna Platona. W renesansie to pojęcie odrodziło się jako stowarzyszenie literatów- humanistów (Akademia Platońska Medyceuszy we Florencji). Również w renesansie została stworzona pierwsza akademia o profilu artystycznym , założona przez Giorgia Vasariego (Accademia delle Arti del Disegno). Z Akademią Francuską związana była w okresie II cesarstwa i III republiki instytucja Salonów- wielkich wystaw stanowiących przegląd prac akademików (najpierw co dwa lata, potem co rok). Mecenat nad sztuką sprawowało państwo. Bywalcami wystaw byli przedstawiciele mieszczaństwa. Równocześnie rozwinęła się krytyka artystyczna. Wyjątkową opieką byli objęci artyści, dostawali oni stypendia, nagrody, rozpisywano konkursy, urządzano wystawy, zamawiano malowidła ścienne i pomniki. Akademizm był najszerszym, najbardziej rozpowszechnionym i trwałym prądem w sztuce XIX wieku. Jego znamieniem jest wierność raz ukształtowanej doktrynie, wiara w istnienie i niezmienność podstawowych zasad sztuki. Malarstwo akademickie, choć się zmieniało, to jednak nie negowało dorobku przeszłości, dla którego miarą i odniesieniem jest wciąż tradycja, a nie wyłaniająca się z rewolucyjnych przemian przeszłość.
Maria Poprzęcka cytując w swojej książce Anton'a Raphael'a Mengs'a pisze: "Na początku [...] student powinien poprawnie kopiować piękne dzieła, zrazu nie pytając nawet o przyczynę ich piękności. To wyrobi mu celność oka, najbardziej zasadniczego narzędzia sztuki. Dopiero, gdy osiągnie ten punkt, winien badać krytycznie dzieła największych mistrzów i wnikać w ich istotę". Idąc tropem słów niemieckiego malarza i teoretyka sztuki postanowiłam uwieńczyć naukę w Liceum Plastycznym replikami, ponieważ wyrabiają oko i poniekąd uczą właściwego doboru koloru, tak aby obraz wyglądał jak najbardziej naturalnie. Praca nad tymi replikami nauczyła mnie cierpliwości i panowania nad kompozycją, proporcjami, a przede wszystkim na kolorem. Wykonując repliki tak dokładnych obrazów, docenia się również trud i talent ówczesnych artystów.

Pozwoliła sobie na kopiowanie dzieł tak wspaniałego artysty, ponieważ uznałam, że zaowocuje to w mojej przyszłości. Jak napisała Maria Poprzędzka: " Na każdym etapie nauczania bardzo ważną rolę odegrały kopie- najpierw sztychu, potem dzieł wielkich mistrzów[...]. Procedura naśladowania była w ogóle podstawą akademickiego trybu nauczania. Kopie oswajały zarówno z kompozycją jak i techniką mistrzów. Miały być ćwiczeniem ręki i oka, bez żadnych pretensji do oryginalności i spontaniczności".
Artykuł z dn. 2 stycznia 2012
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz